Image Alt

Blog

Wspólnie Przez Świat - SchoolBus - Kamper

SchoolBus – demolka i przygotowanie do zabudowy

Będąc jeszcze w Hiszpanii i planując zabudowę w 3D, nie mogłem się doczekać, aż chwycę za szlifierkę, młotek i wszystko, co konieczne, by przystąpić do totalnej demolki. Entuzjazm opadł dość szybko — ale o tym w dalszej części.

Pożegnanie z przeszłością, czyli usuwanie siedzeń

12 Upartych bestii

Pierwszym krokiem było usunięcie 12 siedzeń. Brzmi prosto? Nic bardziej mylnego! Każde z nich było przykręcone do podłogi solidnymi śrubami, niemal tak grubymi jak kciuk. Dodatkowo były przymocowane do boku autobusu równie upartymi śrubami.

Początkowo próbowałem je odkręcić, jednak nakrętki zaczęły się obracać pod busem. Nie miałem nikogo do pomocy, żeby wejść pod autobus i je przytrzymać, a momentami dojście do nich wymagało rąk z gumy. W związku z tym w ruch poszła szlifierka kątowa. Proces był bardzo powolny — jedno siedzenie zajęło mi kilka godzin. Po pierwszym dniu byłem załamany.

Postanowiłem zmienić tarczę na diamentową — niby do betonu, ale to był game changer. Praca wreszcie ruszyła. Tarcza wchodziła jak w masło, i w kilka godzin usunąłem wszystkie siedzenia.

Teraz pusta przestrzeń wydała się większa, niż przypuszczaliśmy — to już nie był SchoolBus, tylko zaczątek domu na kółkach.

Zobacz inne artykuły dotyczące konwersji amerykańskiego autobusu szkolnego – SchoolBus na kampera. Znajdziesz między innymi informację o instalacji wodnej, elektrycznej, izolacji i kosztach budowy kampera.

Ściany i sufit… OUT!

W oryginalnej wersji autobus posiadał cienką warstwę blachy zarówno na suficie, jak i na bokach. Po obejrzeniu filmików na YouTube o konwersji innych autobusów, wiedziałem, że muszę wszystko zerwać do gołej blachy, oczyścić i porządnie zaizolować — zarówno akustycznie, jak i termicznie.

W komorach pomiędzy znajdowała się wata szklana — dość przestarzała forma izolacji w pojazdach. Od samego początku wiedziałem, jakiej izolacji użyję, więc bez skrupułów pakowałem wszystko do worków na śmieci. Ten etap poszedł relatywnie szybko — w kilka godzin nie było śladu po suficie i ścianach.

Teraz bus naprawdę wyglądał jak konserwa od środka. Zrobiło się ciemno i ponuro, po białym suficie nie było śladu, a ściany już dawno leżały zwinięte w rulon.

Zdzieranie starej podłogi

Kolejnym krokiem było pozbycie się starej podłogi. Oryginalnie znajdowała się tam gumowa wykładzina przemysłowa, przyklejona na całej powierzchni. Po latach użytkowania była popękana i miejscami odklejona.

Zerwanie samej wykładziny nie było aż tak trudne, natomiast pod nią znajdowała się jeszcze sklejka, przykręcona do metalowej podłogi, która już tak łatwo nie dawała za wygraną.

Poszukiwanie śrub, zatopionych w resztkach kleju, przypominało wykopaliska. Zacząłem od tyłu, a pierwszą przeszkodą była nagrzewnica zintegrowana z główną klimatyzacją. Nie wiedziałem, jak się za to zabrać, więc wyciąłem podłogę wokół niej i zostawiłem grzejnik, licząc, że wkrótce coś wymyślę 🙂 Jak się później okazało — wymyśliłem 🙂

Zuzka, gdy przychodziła na warsztat, za każdym razem kwestionowała: „Bart, czy to ma sens, żeby zrywać wszystko do gołej blachy?” Oczywiście, też miewałem chwile zwątpienia, ale przekonywałem samego siebie, że wolę poświęcić czas teraz, zamiast za kilka lat demontować zabudowę i łatać. Jak się za chwilę przekonasz — to była dobra decyzja.

Przemiana naszego amerykańskiego SchoolBusa w wyjątkowego kampera to podróż pełna pasji, pomysłów i wyzwań. Zajrzyj do galerii zdjęć i zobacz krok po kroku, jak zwykły autobus zamienił się w dom na kółkach.

Rdza – nasz wróg numer jeden

Największym przeciwnikiem okazała się rdza. Autobus miał już swoje lata, a jego podwozie i podłoga nosiły ślady intensywnego użytkowania w różnych warunkach pogodowych. W wielu miejscach znajdowały się ogniska korozji, które trzeba było usunąć mechanicznie — za pomocą drucianej szczotki, szlifierki i papieru ściernego. Próbowałem wszystkiego, co tylko sprawiało, że rdza znikała.

W miejscach, do których nie mogłem dotrzeć szlifierką, zastosowałem neutralizator rdzy, który chemicznie „usuwa” korozję i zabezpiecza metal. Efekt? WOW.

Im dalej w las, tym więcej… rdzy. Punktem kulminacyjnym była szoferka — krótko mówiąc, byłem załamany. Blacha na podłodze była w tragicznym stanie, miejscami dziurawa, a na całej powierzchni cienka jak puszka po konserwie.

Momentami rozważałem zerwanie wszystkiego i położenie nowej, porządnej blachy. Jednak bilans czasowo-kosztowy wygrał. Skupiłem się na tym, co było możliwe tu i teraz.

Pęknięcia i dziury dosłownie załatałem — wycinałem kawałki blachy i kleiłem je na szczeliwo, czyli masę uszczelniającą do metalu. Po wyschnięciu masa była twarda i elastyczna. Sukces!

W taki sposób uzupełniłem wszystkie ubytki, także te po starych śrubach. W newralgicznych miejscach użyłem impregnatu do profili zamkniętych na bazie żywicy, który dodatkowo zabezpieczy metal przed powrotem rdzy w przyszłości.

Dopiero po gruntownym oczyszczeniu można było przystąpić do malowania farbą antykorozyjną, która zabezpieczy całą powierzchnię przed wilgocią i dalszym niszczeniem. Gdy skończyłem malować, zrobiło się wręcz „czysto” — pojawiło się światełko w tunelu 🙂

Dodatkowo, podwozie autobusu zostało później zaimpregnowane, co zdecydowanie wydłuży żywotność całej konstrukcji.

Czysta baza = czysty start

Może trudno w to uwierzyć, ale ten etap zajął ponad dwa tygodnie, podczas gdy pierwotnie oszacowałem, że zajmie… trzy dni. Ojjj, jaki ja wtedy byłem naiwny, hehe. Muszę przyznać, że ta część prac nie należała do najprzyjemniejszych ani najbardziej satysfakcjonujących — mnóstwo hałasu, brudu, kurzu, potu, krwi i zmęczenia. No i przekleństw ????, które odbijały się echem od blachy.

Brak wizualnego postępu zdecydowanie nie motywował do dalszej pracy. A jednak — ten etap był absolutnie kluczowy.

Dzięki niemu zyskaliśmy czystą i bezpieczną bazę pod kolejne działania: montaż nowej izolacji, podłogi, ścian, mebli i wszystkiego, co sprawi, że SchoolBus stanie się prawdziwym domem.

W kolejnym wpisie opowiem o tym, jak planujemy rozprowadzić instalację i jak wybieramy materiały do ocieplenia.

A tymczasem… jeśli marzysz o własnym kampervanie — nie bój się zacząć od brudnej roboty. Bo prędzej czy później i tak trzeba będzie się z nią zmierzyć.

Follow us on