Rajskie plaże na Koh Samui
Tajlandia niejednokrotnie kojarzy się z pięknymi plażami, niesamowicie błękitną wodą, palmami oraz cudowną pogodą. W zasadzie w większości tak właśnie wygląda wypoczynek na tropikalnej wyspie. Jednak czy taka forma nam odpowiada…?
Pierwszy raz w życiu doświadzczyliśmy rajksich plaż z palmami
przyjazd NA KOH SAMUI
Sprawdzając jeszcze w Polsce lotnisko na Koh Samui, zamarzyło nam się na nim lądować – terminal ze strzechy, kameralne, małe, cudownie +100 do rajskości tej wyspy. Jednak wylądowaliśmy wSurat Thani, dlaczego? Ponoć inaczej się nie da z AirAsia, następnie czekała nas przesiadka do autokaru, potem na prom, który dopływał do wyspy. Stamtąd już tylko 45 minut kolejnym busem i jesteśmy w hotelu.
Kiedy do wybrzeża było zaledwie 10 minut, słońce powoli chowało się za horyzontem. Podziwiając je z górnego pokładu, z każdą minutą wprawiało nas w większy zachwyt. Był jednak jeden minus, kopcące kominy promu, dlatego też szybko zeszliśmy na dolny pokład, by stamtąd delektować się złoto pomarańczowym widokiem na morze, czekając jednocześnie na rajskie plaże.
Szukasz listy najlepszych miejscówek na Phuket i okolicach, sprawdź link poniżej. Stworzyliśmy interaktywny przewodnik po Tajlnadii na telefon w aplikacji StarGuide. Znajdziesz tam między innymi plaże, punkty widokowe oraz restauracje, które musisz odwiedzić będąc na Phuket.
Kiedy już dotarliśmy do hotelu, szybka akcja – plecaki na łóżko, prysznic. Oj jaki on był nam potrzebny, o matko 😉 Tacy odświeżeni stanęliśmy przed lustrem – tak teraz można iść podziwiać rajskich klimatów. Chwila, chwila, co robić po 22, wszędzie na około ciemno. Gdzie te rajskie plaże, palmy, zachody słońca? Bądź co bądź długo się nie namyślając, wyszliśmy z hotelu w poszukiwaniu plaż. Tak długo na nie czekaliśmy, że musimy je zobaczyć koniecznie dziś. Po kilku minutach docierał do nas szum fal… tak…to jest dźwięk, za którym tęskniliśmy. Głębokie odgłosy natury, które absolutnie nas wtedy rozpieszczały. Niedaleko słychać śpiew ptaków, nic tylko położyć się na piasku i delektować się klimatem. Idąc po szerokiej plaży jedno nas zastanawiało, dlaczego miejscami piasek jest tak bardzo mokry.
Odpowiedź przyszła następnego dnia, kiedy tym samym zejściem chcemy wejście na plaże, a tam po kolana wody. No tak przypływ, tak czy owak Zuzy zdziwienie było przeogromne. Pół dnia przeżywała.
Leżąc plackiem na plaży, gdzie tak naprawdę niczego nie brakuje, błękitne morze, plamy, delikatny piasek, 30 stopni, zimne piwo. Wydawać się może totalny raj, jednak zaczęliśmy z Zuzą wspominać smak chrapiącego chleba, którego tutaj, tak bardzo nam brakuje na śniadania. Zuza obiecała, że po powrocie ugotuje pomidorową – mi co prawda tak bardzo jej nie brakuje, za to Zuzanka mega tęskni za europejskim jedzeniem. Po dwóch tygodniach w tropikach nie może się już jego doczekać.